+4
krasnal 27 kwietnia 2014 22:34
Dzień 3 - Jerozolima
[...] Pan powiedział: «W Jeruzalem pozostanie Imię moje na zawsze». (2 Krn 33, 4)

Ten dzień w całości przeznaczamy na Stare Miasto w Jerozolimie. Jest ono otoczone wysokim murem, na jego teren prowadzi 8 bram. Obejmuje Wzgórze Świątynne oraz 4 cztery dzielnice: muzułmańską, chrześcijańską, żydowską oraz ormiańską, z których każda ma swój niepowtarzalny klimat i charakter. Pomimo, że jego powierzchnia Starego Miasta wynosi niecały kilometr kwadratowy, cały dzień to za mało, żeby odwiedzić wszystkie świątynie. Naszym planem jest odwiedzenie świętych miejsc trzech największych religii monoteistycznych: Bazyliki Grobu Świętego (chrześcijaństwo), Ściany Płaczu (judaizm) oraz Wzgórza Świątynnego (islam).

Pobudka wczesna. Od forumowego kolegi piotrek_, który przebywał w tym samym czasie w Jerozolimie, dostałem informację, że o 6:30 rano będzie sprawowana msza św. w Bazylice Grobu Świętego. Jest niedziela, więc warto się wybrać, szczególnie będąc w takim miejscu. Po drodze do świątyni chcemy jeszcze przejść trasą drogi krzyżowej, więc wychodzimy z hotelu o 5 rano. I tu napotykamy problem, ponieważ hotel zamknięty jest na cztery spusty i dłuższy czas zajmuje nam odnalezienie i dobudzenie właściciela. Chyba nie był zachwycony.

Droga Krzyżowa biegnie w górę ulicy Via Dolorosa w kierunku bazyliki. Pierwsza stacja znajduje się na ścianach islamskiej szkoły Omarija, nieopodal Kościoła Ubiczowania. Wybierający się po raz pierwszy mogą być rozczarowani. Stacje to niewielkie, metalowe tabliczki umieszczone na murach. Czasami trzeba się nieźle napatrzeć, żeby je dojrzeć. Pierwsze dziewięć stacji znajduje się na Via Dolorosa, ostatnie pięć w bazylice. Nawiasem mówiąc na przejście drogi krzyżowej polecam właśnie tę porę – przed szóstą rano jest praktycznie pusto, bez rzeki pielgrzymów i natrętnych handlarzy możemy ją przeżywać w ciszy i skupieniu.


Stacja dziewiąta znajduje się na murach kaplicy koptyjskiej, przez którą dostajemy się na dziedziniec Bazyliki Grobu Pańskiego. Wewnątrz jest pusto i panuje przyjemny chłód. Na przestrzeni kilku metrów znajdują się najświętsze miejsca chrześcijaństwa – pierwsze z nich, Kamień Namaszczenia, czeka już w przedsionku.


Tuż obok kamienia wąskie schody prowadzą na Golgotę i do ołtarza ukrzyżowania, a w centralnej części, pod kopułą rotundy znajduje się Grób Jezusa. Tam właśnie księża szykują do niedzielnej liturgii. Msza jest odprawiana po łacinie. Mogę sobie tylko pluć w brodę, że nie uważałem na lekcjach łaciny w liceum i z ewangelii mogłem wyłapać tylko pojedyncze słowa. Po zakończonej Mszy nieliczni wierni ustawiają się w kolejce do grobu. W późniejszych godzinach kolejka jest bardzo długa i czas oczekiwania wynosi ponad godzinę. Sam grób jest bowiem bardzo ciasny, i wchodzi się do niego klęcząc. Wewnątrz znajduje się marmurowe płyta, na której miało być złożone ciało Jezusa.


Na koniec odwiedzamy jeszcze Kryptę Św. Heleny, znajdującą się w tylnej części świątyni, po czym wracamy do hotelu na śniadanie. Po chwili odpoczynku ruszamy w stronę Ściany Płaczu, zwaną po hebrajsku i angielsku „murem zachodnim”. Określenie to nawiązuje do zburzonej przez Rzymian w 70 roku Świątyni Salomona. Obecnie w jej miejscu znajduje się Wzgórze Świątynne. Ściana Płaczu to jedyna pozostałość po tej świątyni i obecnie najświętsze miejsce judaizmu. Można się tam dostać trzema wejściami - procedury bezpieczeństwa przy nich przypominają te z lotniska. Wszyscy muszą przejść przez bramkę wykrywającą metale oraz prześwietlić plecaki i torebki. Większe plecaki muszą zostać zdeponowane.

Ściana płaczu jest podzielona na dwie części – dla mężczyzn (znacznie większa) i dla kobiet. Do ściany można podejść tylko z nakryciem głowy. Jak ktoś nie ma czapki, może bezpłatnie pobrać z kosza jednorazową białą jarmułkę. Pod ścianą panuje niesamowita atmosfera. Ubrani na czarno chasydzi kiwają się recytując wersety Tory. Tuż obok młodzież z tefilin na ramionach i czołach tańczy i klaszcze w rytm piosenki. Między kamieniami widać wetknięte karteczki z prośbami do Boga. Są ułożone tak gęsto, że trudno wcisnąć gdzieś własną.


Atmosferę panującą przy ścianie płaczu najlepiej opisuje Paweł Smoleński w swoim świetnym reportażu „Izrael już nie frunie”: "Nagle poczułem, że mogę tu stać i stać, że palące słońce wcale mnie nie dotyka, że wiatr nie jest znowu taki silny, że jestem w miejscu, które daje siłę, choć z zapewne w Jerozolimie są starsze kamienie. Nie wiem jak długo stałem, może pięć minut, a może pół godziny."


Opuszczając teren Ściany Płaczu udajemy się w kierunku Bramy Gnojnej, zamykającej od południa teren Starego Miasta. Tam znajduje jedyne wejście na Wzgórze Świątynne przeznaczone dla nie-muzułmanów, czynne tylko rano (źródła podają różne godziny, przeważnie 7:30-11:00) oraz przez godzinę wczesnym popołudniem (13:30-14:30). Należy wziąć poprawkę na kolejki, które mogą się tworzyć ze względu na procedury bezpieczeństwa. Oczywiście, jak wszędzie w Jerozolimie należy pamiętać o skromnym ubiorze. Nie należy także eksponować przedmiotów kultu innych niż muzułmańskie. Jeśli mamy w bagażu np. Biblię, musimy ją zostawić w depozycie. Na teren wzgórza dostajemy się po rampie.

Na środku Wzgórza Świątynnego wznosi się Kopuła na Skale, chyba najbardziej charakterystyczna budowla w Jerozolimie. Błękitna fasada pełna misternych ornamentów i złota kopuła robią niesamowite wrażenie. Niestety tylko w wyobraźni możemy obejrzeć to sanktuarium od środka – osoby inne niż muzułmanie nie mają tam wstępu. Podobnie do Meczetu Al-Aksa, trzeciego po Mekce i Medynie świętego miejsca islamu. Na wzgórzu panuje spokój, nie dociera tu zgiełk miasta, można sobie odpocząć w cieniu cedrów i cyprysów.


Po odpoczynku ruszamy dalej na południe, w stronę góry Syjon, położonej już poza murami Starego Miasta. Znajduje się tam tzw. Wieczernik, miejsce, gdzie według tradycji miała mieć miejsce Ostatnia Wieczerza.


Z kolei do pomieszczenia pod Wieczernikiem zmierzają tabuny izraelskich uczniów – w małej Sali stoi sarkofag, gdzie ma spoczywać Dawid, legendarny król Izraela. Tradycyjnie salka jest podzielona na część dla mężczyzn i kobiet przy czym kobietom równie tradycyjnie przypadł niewielki skrawek sarkofagu.


Ponieważ upał robi się nieznośny zapada decyzja żeby wrócić na sjestę do hotelu. Zmęczenie potęguje wczesna pobudka. Po drodze przechodzimy przez dzielnicę żydowską i trzeba przyznać że jest o wiele bardziej zadbana niż dzielnica muzułmańska. Jest czysto, na murach kwitną kwiaty, ale miasto wygląda na wymarłe.




Po chwili jednak zostajemy zaatakowani przez niezidentyfikowanych bojówkarzy.


Po chwili wkraczamy do dzielnicy muzułmańskiej i klimat zmienia się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Na chodnikach walają się śmieci, stragany uginają się pod ciężarem przypraw usypanych w piramidy (jak oni to robią), orzechów i innych smakołyków. Uliczne handlarki sprzedają coś zielonego (miętę?).




Po południu udajemy się ponownie do doliny Cedronu i dalej w na północ, w kierunku góry Skopus. W dolinie pasą się owce i nie można oprzeć się wrażeniu, że dwa tysiące lat temu można było trafić na taki sam widok.


C.D.N – W części trzeciej Morze Martwe, Ein Gedi, Tel-Awiw oraz podsumowanie kosztów

Dodaj Komentarz