Od bardzo dawna obiecywałem sobie, że napiszę wreszcie jakąkolwiek relację. Zawsze były w planach kolejne wyjazdy i brakowało czasu nad spokojnym wspominaniem podróży. Dlatego zapraszam was na europejskie wypominki, bo obecna sytuacja zmusza do takiego właśnie spojrzenia na trasę, którą udało mi się zrealizować we wrześniu 2018 roku.
Liczba kresek miała duże znaczenie (1xLO, 5xW6, 1xRO, 2xPS), bo jako mocno początkujący kolekcjoner kresek miałem duże zapotrzebowanie na ten produkt, który napędza to miejsce. Na samym początku miałem jedynie loty do Tromso. Dlaczego pozostała część trasy wygląda jak powyżej? Jedyne co pamiętam to tanie bilety W6 oraz hasła Transylwania i Besarabia, a o których nic jeszcze wtedy nie wiedziałem, a na pierwszy rzut oka wydawały się one interesujące. 2 września 2018 Podróż zaczynam sam w WAW w Preludium (tak niestety poznałem smak PP od tamtej pory wszystko się zmieniło
:D) szybki przelot do GDN Embrionem i kontynuacja konsumpcji w prestiżowym saloniku w GDN.
Lot W6 do Tromso był opóźniony, więc wieczorem jedynie zameldowałem się w hostelu, gdzie poznałem innego Polaka, z którym spędziłem kolejne dni na zwiedzaniu okolicy. 3 września 2018 Dzień zaczynamy od udania się w kierunku kolejki Fjellheisen, która wwiezie nas na pobliskie wzgórze z którego można obejrzeć panoramę miasta.
Kupujemy bilet w jedną stronę, ponieważ zamierzamy już o własnych siłach zejść z powrotem do miasta. Niestety zdjęcia są na tyle kiepskie, że jedynie taką panoramę mogę wkleić.
Kolejnym punktem była wizyta w najbardziej wysuniętym na północ ogrodzie botanicznym. Wejście było darmowe, co dla kogoś kto dzieli roślin na ładne i nie ładne oraz jadalne i nie jadalne miało spore znaczenie.
CDN... Pisanie i przebieranie zdjęć jest jednak czasochłonne
:)Kolejnego dnia celem moim i kolegi z hostelu było dotarcie do wioski Ersfjordbotn. Skorzystaliśmy z miejskiego autobusu, który podwiózł nas do Eidkjosen, stamtąd udaliśmy się pieszo. Już od początku wyglądało na to, że pogoda tego dnia może być nie najlepsza i nic nie zobaczymy. Zaczęło się tak
Schowaliśmy się pod jedną z wiat i przeczekaliśmy kilkanaście minut największą część ulewy. W końcu docieramy na miejsce. Pogoda nie rozpieszcza. Przestało padać, ale wieje silny wiatr.
A po kilkunastu minutach na miejscu udaje się doczekać przejaśnienia, które towarzyszyło nam już do końca dnia. Widoki od razu znacznie lepsze, choć zdjęcia tego nie oddają.
A w drodze powrotnej można było cieszyć się z widoków, a nie tylko walczyć z deszczem
:)
Wiele tego dnia nie działo się, ale chodziło jedynie o chłonięcie widoków na tyle na ile było to możliwe.
Ostatniego dnia podczas mojego krótkiego pobytu w Tromso celem było odwiedzenie muzeum polarnego. Bilet raczej do najtańszych nie należał (już teraz nie pamiętam kwoty), ale śmiało mogę przyznać, że był warty tej ceny. Wystawa w niepozornym budynku muzeum jest przemyślana i podzielona tematycznie. Pokazane jest życie ludzi północy tj. jak żyli oraz czym się zajmowali. Spora część muzeum poświęcona jest polowaniom na foki, lisy oraz niedźwiedzie polarne. Na wystawie można było zobaczyć jak bardzo brutalne były polowania na foki (jeżeli dobrze pamiętam były dostępne krótkie filmy/zdjęcia z tamtego okresu) oraz rekonstrukcję jednej z pułapek na niedźwiedzie. Nieświadomy niczego podchodził do takiej konstrukcji, chwytał przynętę i uruchamiał spust, który natychmiast trafiał w głowę niedźwiedzia i zabijał go na miejscu.
W muzeum znajduje się również odcisk dinozaura, który stąpał po tych terenach, a dokładnie na Svalbardzie.
Jest również część poświęcona psom zaprzęgowym bez których życie byłoby znacznie trudniejsze.
A na sam koniec dwa zdjęcia z miasta przed udaniem się na lotnisko.
To by było na tyle z przygód na północy. Samolt do Gdańska, tam czekał mnie nocleg w Sopocie. Następnie samolot do Wiednia, w którym zwiedziłem wszystkie saloniki, a następnie lot do Kluż-Napoki, gdzie miałem się spotkać z kolegami. Przylecieli oni Trasą WAW-CRL-CLJ. Samoloty lądowały w odstępie kilkunastu minut, więc odebraliśmy samochód i udaliśmy się w kierunku pierwszego noclegu w pobliżu kopalni Salina Turda. Tam rozpocznie się nasza przygoda z Rumunią.
Liczba kresek miała duże znaczenie (1xLO, 5xW6, 1xRO, 2xPS), bo jako mocno początkujący kolekcjoner kresek miałem duże zapotrzebowanie na ten produkt, który napędza to miejsce.
Na samym początku miałem jedynie loty do Tromso. Dlaczego pozostała część trasy wygląda jak powyżej? Jedyne co pamiętam to tanie bilety W6 oraz hasła Transylwania i Besarabia, a o których nic jeszcze wtedy nie wiedziałem, a na pierwszy rzut oka wydawały się one interesujące.
2 września 2018
Podróż zaczynam sam w WAW w Preludium (tak niestety poznałem smak PP od tamtej pory wszystko się zmieniło :D) szybki przelot do GDN Embrionem i kontynuacja konsumpcji w prestiżowym saloniku w GDN.
Lot W6 do Tromso był opóźniony, więc wieczorem jedynie zameldowałem się w hostelu, gdzie poznałem innego Polaka, z którym spędziłem kolejne dni na zwiedzaniu okolicy.
3 września 2018
Dzień zaczynamy od udania się w kierunku kolejki Fjellheisen, która wwiezie nas na pobliskie wzgórze z którego można obejrzeć panoramę miasta.
Kupujemy bilet w jedną stronę, ponieważ zamierzamy już o własnych siłach zejść z powrotem do miasta. Niestety zdjęcia są na tyle kiepskie, że jedynie taką panoramę mogę wkleić.
Kolejnym punktem była wizyta w najbardziej wysuniętym na północ ogrodzie botanicznym. Wejście było darmowe, co dla kogoś kto dzieli roślin na ładne i nie ładne oraz jadalne i nie jadalne miało spore znaczenie.
CDN... Pisanie i przebieranie zdjęć jest jednak czasochłonne :)Kolejnego dnia celem moim i kolegi z hostelu było dotarcie do wioski Ersfjordbotn. Skorzystaliśmy z miejskiego autobusu, który podwiózł nas do Eidkjosen, stamtąd udaliśmy się pieszo. Już od początku wyglądało na to, że pogoda tego dnia może być nie najlepsza i nic nie zobaczymy.
Zaczęło się tak
Schowaliśmy się pod jedną z wiat i przeczekaliśmy kilkanaście minut największą część ulewy. W końcu docieramy na miejsce. Pogoda nie rozpieszcza. Przestało padać, ale wieje silny wiatr.
A po kilkunastu minutach na miejscu udaje się doczekać przejaśnienia, które towarzyszyło nam już do końca dnia. Widoki od razu znacznie lepsze, choć zdjęcia tego nie oddają.
A w drodze powrotnej można było cieszyć się z widoków, a nie tylko walczyć z deszczem :)
Wiele tego dnia nie działo się, ale chodziło jedynie o chłonięcie widoków na tyle na ile było to możliwe.
Ostatniego dnia podczas mojego krótkiego pobytu w Tromso celem było odwiedzenie muzeum polarnego. Bilet raczej do najtańszych nie należał (już teraz nie pamiętam kwoty), ale śmiało mogę przyznać, że był warty tej ceny. Wystawa w niepozornym budynku muzeum jest przemyślana i podzielona tematycznie.
Pokazane jest życie ludzi północy tj. jak żyli oraz czym się zajmowali. Spora część muzeum poświęcona jest polowaniom na foki, lisy oraz niedźwiedzie polarne. Na wystawie można było zobaczyć jak bardzo brutalne były polowania na foki (jeżeli dobrze pamiętam były dostępne krótkie filmy/zdjęcia z tamtego okresu) oraz rekonstrukcję jednej z pułapek na niedźwiedzie. Nieświadomy niczego podchodził do takiej konstrukcji, chwytał przynętę i uruchamiał spust, który natychmiast trafiał w głowę niedźwiedzia i zabijał go na miejscu.
W muzeum znajduje się również odcisk dinozaura, który stąpał po tych terenach, a dokładnie na Svalbardzie.
Jest również część poświęcona psom zaprzęgowym bez których życie byłoby znacznie trudniejsze.
A na sam koniec dwa zdjęcia z miasta przed udaniem się na lotnisko.
To by było na tyle z przygód na północy. Samolt do Gdańska, tam czekał mnie nocleg w Sopocie.
Następnie samolot do Wiednia, w którym zwiedziłem wszystkie saloniki, a następnie lot do Kluż-Napoki, gdzie miałem się spotkać z kolegami. Przylecieli oni Trasą WAW-CRL-CLJ. Samoloty lądowały w odstępie kilkunastu minut, więc odebraliśmy samochód i udaliśmy się w kierunku pierwszego noclegu w pobliżu kopalni Salina Turda. Tam rozpocznie się nasza przygoda z Rumunią.