+2
wesoool1989 21 stycznia 2016 10:49
Dzień 1
Moją podróż zaczynam w Warszawie startuje o godz 6:10 lecę na lotnisko Skavsta gdzie mam przesiadkę do Skopje, korzystając z kilkunastogodzinnej przerwy udaję się do pobliskiej miejscowości Nyköping.

Po powrocie zmierzam w kierunku odprawy po czym oczekuję samolotu którym polecę do Macedonii.
Po wylądowaniu na głównym lotnisku im. Alexandra Wielkiego, udałem się do busa który odjeżdżał do centrum miasta na główny dworzec kolejowy. Po dotarciu na dworzec sprawdziłem rozkład jazdy, pociąg do Bitoli miałem około godziny 7.





W oczekiwanie na pociąg spędziłem czas na rozmowie z poznanym w samolocie Albańczykiem który również czekał do rana tyle że na autobus do Tirany. Gdy siedziałem na dworcowych metalowych krzesełkach jeden z wielu nocujących tam bezdomnych przebudził się, i zaoferował mi jeden ze swoich kartonów na którym miałem sobie usiąść co by mi nie było zimno, uśmiechnąłem i grzecznie podziękowałem za pomoc :)

Dzień 2


Rano ruszam na miasto w celu zakupienia kilu burków oraz piwa na drogę, po wyjściu z dworca zostaję zatrzymany przez taksówkarz który pyta się mnie skąd jestem i dokąd jadę, po odpowiedzi że z Polski i kieruje się w stronę jeziora ochrydzkiego, machnął ręką uśmiechnął się i powiedział że u was taka sama bieda jak i u nas, po czym odpuścił sobie proponowanie zawiezienia mnie swoją taksówką na miejsce :).





Samym pociągiem dojechałem do miasta Bitola pochodziłem trochę po centrum po lokalnym bazarze









następnie udałem się busem nad Ochryd




Na dworcu chwilę się rozglądam i zastanawiam się gdzie by się udać w tym momencie podchodzą do mnie 2 panie oferując noclegi, idę z jedną z nich obejrzeć pokój, jednak pokój nie robi na mnie dobrego wrażenia a poza tym jej dom jest pusty bez żadnych gości, ja jednak bardziej szukałem jakiegoś hostelu w którym mógłbym się spotkać z innymi ludźmi i porozmawiać trochę o podróżach, dziękuje jej i udaję się na miasto w poszukiwaniu kafejki internetowej w której wyszukuje hostel praktycznie nad samym brzegiem jeziora. W hostelu trafiam do pokoju w którym poznaje Brazylijczyka, rozmawiamy o Macedonii oraz Albanii do której ja się udaję a on z niej właśnie wraca.

Dzień 3
Wstaję rano idę na miasto zjeść jakieś śniadanie i ruszam w kierunku cerkwi św Jana Teologa w Kaneo





To właśnie dzięki zdjęciu tej cerkwi na tle jeziora które ujrzałem w internecie zapragnąłem polecieć do Macedonii, od tego cała podróż się tak naprawdę zaczęła. Idę nad brzeg jeziora posiedzieć, popatrzeć na jezioro odpocząć.



(kontemplacja duchowa)

Niestety po jakimś czasie deszcz który wydawał być się drobny zamienia się w coraz bardziej intensywny i jestem zmuszony pokierować swoje kroki w stronę hostelu. Po drodze mijam stare mury obronne miasta oraz amfiteatr.






Po dotarciu do hostelu idę z nowo poznanym Brazylijczykiem do sklepu po lokalne wino, w drodze powrotnej wstępujemy do pizzerii która znajduje się na dole naszego hostelu. Resztę dnia spędzamy na słuchaniu bałkańskiej muzyki w szczególności Gorana Bregovića oraz na rozmowie z właścicielem naszego hostelu, okazało się że właściciel zna trochę słów po polsku a jeszcze więcej nazw polskich piw, był w Polsce kilka razy przy okazji występów jego zespołu folklorystycznego.

Dzień 4

Kolejny dzień więc ruszam do klasztoru św. Nauma gdzie dojeżdżam busikiem jest to ostatni przystanek, na jego trasie.Na miejscu nie ma jeszcze turystów, powoli otwierają się stragany z pamiątkami, zwiedzam klasztor podziwiam piękne pawie których jest naprawdę sporo.







Jako że droga którą tu przyjechałem prowadzi do Albanii, ruszam wiec do niej próbuje złapać stopa lecz niestety mi się to nie udaje większość aut jedzie z Albanii do Macedonii. Pozostaje mi pokonać te kilka kilometrów z buta. Po dojściu na granicę witam się z pogranicznikiem pokazuje mu dokumenty, przechodzę przez strefę buforową i docieram do Albańskiego pogranicznika pytam się czy sam dowód osobisty wystarczy do przekroczenia granicy otrzymuję odpowiedź twierdzącą, ja jednak daję paszport w celu zdobycia pieczątki.




Po przekroczeniu granicy zapoznaje się z mapką która weryfikuje nie jasną sytuacje dotyczącą połączeń kolejowych jaką posiadałem przed podróżą. Trasa kolejowa z miasta Pogradec do Librazhd nie widnieje na mapie, a o której to czytałem przed wyjazdem i widziałem na poglądowych mapach siatki kolejowej w Albanii.
(Kierując się zasadą że lepiej raz zobaczyć niż sto razy usłyszeć tak o to się znalazłem w Albanii)



Zaczepia mnie taksówkarz który proponuje podwózkę do miasta, ja jednak dziękuje i idę dalej pieszo. Po drodze wzdłuż wybrzeża widać budujące się jeden przy drugim domy wczasowe.







Po dotarciu do miasta udaje się do małej knajpki w której konsumuję lokalne kanapki. Po obejściu miasta zaczynam szukać jakiegoś hostelu jednak nic z tego nie wychodzi więc udaję się do kafejki internetowej gdzie znajduję hostel i rezerwuje nocleg. Po dotarciu do hostelu okazało się że jestem jedynym gościem. Po małym odpoczynku udaję się na miasto coś zjeść, wymienić walutę oraz zapuścić się w trochę dalsze części miasta.




Dzień 5
Rano jest cudowna pogoda, postanawiam wejść na najwyższy szczyt w okolicy żeby mieć widok na panoramę miasta, jezioro i piękne ośnieżone szczyty po macedońskiej części jeziora.
Podczas popołudniowego szwendania się po mieście zauważam co najmniej dziwną sytuacje dla przeciętnego europejczyka panowie pucybuci poszerzyli swoją działalność o usługę nabijania zapalniczek gazem ;) biznes jest biznes













Dzień 6
Kolejnego dnia kieruję się w stronę Macedonii. Idę wzdłuż linii brzegowej podziwiam wschód słońca widzę pięknie położoną linie kolejową w fazie rozkładu którą miałem jechać, całe wybrzeże jeziora jest w budowie nowe drogi, hotele cała infrastruktura.







Przemierzam kolejne kilometry podczas których dostrzegam na niektórych opuszczonych domach powieszone maskotki na szubienicy o których to czytałem przed wyjazdem. Naprawdę dziwny widok dla kogoś kto szedłby po zmroku i nie był przygotowany na taki widok. Po drodze mijam prowizoryczne chatki rybaków.











Po kilkunastu kilometrach w miarę płaskiego terenu zaczynają się górskie serpentyny. Kilka pokonuje tradycyjnie lecz kolejne zamierzam pokonać na przełaj żeby nie robić nie potrzebnych kilometrów. Po dojściu do drogi widzę okropny widok dzikie wysypisko.




Zmierzam drogą w stronę granicy, gdy nagle zatrzymuje się młody Albańczyk z kolegą wybiega z samochodu i krzyczy do mnie euro, dolar, money money, ja stanowczo twierdze że nie mam żadnej gotówki, uśmiecha się, pyta się skąd jestem i dokąd się udaję po czym proponuje że mnie podwiezie do Strugi w Macedonii, sami jadą tam z kilkoma kanistrami po paliwo które w Macedonii jest tańsze. Dojeżdżamy na granicę pogranicznik albański dziwnie patrzy na naszą trójkę i kieruje nas na kontrolę samochodu i bagażu, jeden celnik ogląda wnikliwie samochód z każdej strony zaś mój plecak kontroluje jego kolega po fachu, wyciąga wszystko po kolei ogląda i pyta się czy posiadam jakieś narkotyki, broń, odpowiadam, że nic takiego nie mam po czym pyta się czy nie chcę trochę?. Mówię, że bardzo chętnie jednak na granicy Macedońskiej mogę mieć problemy, wiec rezygnuje z propozycji. Pytam się go czym była spowodowana kontrola, odpowiedział dwóch Albańczyków i jeden Polak dziwna sprawa. Kontrola nic nie wykazała podziękował nam my się spakowaliśmy i ruszyliśmy dalej na granicy macedońskiej obyło się bez żadnych niespodzianek, kontrola przeszła bez problemowo.

Jestem już w Strudze pogoda kiepska zaczyna padać jest grubo po południu zaczynam więc szukać jakiegoś spania, w dwóch hotelach/hostelach zaoferowano mi 10 euro za noc. Przeczekałem deszcz udałem się do centrum zjeść kilka burków po dzisiejszym długim marszu. Chodzę chwilę po centrum jednak nic nie przykuwa mojej uwagi na dłużej. Znajduję dom na którym wisi szyld „wolne pokoje” w kilku językach wchodzę do środka, pytam właścicielki ile za nocleg odpowiada 10 euro, postanawiam się trochę potargować proponuje 5 euro, momentalnie odpowiada 6 euro na które się godzę, w zamian otrzymuję pokój z wielkim łóżkiem telewizję oraz wi-fi. Po kąpieli wychodzę na miasto zjeść kolację i wypić piwo.





Dzień 7
Wstaję rano opuszczam pokój, kieruję się na dworzec autobusowy z którego jadę do miejscowości Tetovo, gdzie zamierzam przesiąść się w Pociąg jadący do stolicy. Na miejscu okazuje się że połączenie popołudniowe jest zawieszone, więc nie zostaje mi nic innego jak dojechać do stolicy busem. W czasie oczekiwania na busa udaję się do centrum miasta, gdzie próbuje tradycyjnego dania Macedońskiego pieczonej fasoli.











Droga do Skopje wiedzie przez wysokie góry gdzie miejscami leży jeszcze śnieg. Wysiadam na dworcu głównym dworcu. Idę sprawdzić o której godzinie odjeżdżają pociągi do Kosova, godziny jednak mi nie odpowiadają więc idę pozwiedzać miasto w którym pomniki wszelakiej maści, właśnie o tym mi opowiadał właściciel hostelu w Ochrydzie. Rząd zapożycza państwo i budują mnóstwo pomników i budynków rządowych, obiektywnie na to wszystko patrząc jest tego dużo za dużo, lekki przesyt na każdym kroku jakiś ogromny pomnik.





("W Macedonii działało jedynie siedem McDonaldów, które w wyniku kłótni ich właścicieli z przedstawicielami lokalnych władz zostały w 2013 roku na zawsze zamknięte")












Udaję się do bardzo przyjemnego hostelu polecam każdemu kto będzie w Skopje.
bit.ly/1ZZnXJg

Dzień 8
Późnym rankiem pakuje się gdyż dziś jest ostatni dzień w Macedonii, następnie opuszczam hostel.
Na początek idę obejrzeć cytadele na którą miałem widok z okna hostelu.




Kolejnym celem jest słynny stary bazar na którym można znaleźć wszystko od przypraw przez ubrania do wyrobów rzemieślniczych.






Kolejne nowe budynki i pomniki







Kolejnym celem jest kamienny most, najstarszy zachowany most w Skopje, pochodzący z czasów osmańskich.




Odwiedzam również muzeum poświęcone Matce Teresie, wstęp jest bezpłatny. W muzeom jest sklepik gdzie można kupić pamiątki z Matką Teresą, są nawet modlitwy w języku polskim.




W godzinach wieczornych udaję się na lotnisko gdzie spędzam noc w oczekiwaniu na samolot powrotny.




Dzień 9
Rano o godzinie 6 mam lot do Belgii, gdzie mam kolejną długą przesiadkę na lotnisku Charleroi.
Postanawiam udać się do pobliskiej miejscowości Heppignies by zjeść prawdziwe belgijskie frytki. Znajduje bar w którym niestety nie mają frytek. Właścicielka mówi, że o godzinie 12 otwierają bar w którym będę mógł coś zjeść, do 12 zostało około pół godziny więc biorę piwo i postanawiam poczekać bo pogoda jest nie ciekawa, pada deszcz a samo miasteczko jest szare ponure i nie ma w nim nic ciekawego do zobaczenia.
Po dopiciu piwa idę do baru w którym dowiaduje się od kelnerki, że nie mają frytek ale może mi zaproponować spaghetti. Zrezygnowany wracam na lotnisko oczekiwać lotu powrotnego do kraju. Jednak pod lotniskiem jest otwarta budka z frytkami, która przed południem była zamknięta.
Samo lotnisko jest małe, jest tylko kilkanaście krzeseł które są zajęte, wi-fi płatne, dłuższa przesiadka na tym lotnisku jest męcząca.





Podsumowując koszty
całość 800 zł
loty + dojazd na lotnisko 250 zł
Pociąg, busiki, hostele, jedzenie, picie + drobne pamiątki 550 zł

W Macedonii po okazaniu karty EURO26 otrzymałem 50% zniżki na przejazd pociągiem


Ogólnie Macedonia i Albania są bardzo ciekawymi krajami choć by poznać w pełni te kraje na pewno 9 dni to mało, przez ten czas widziałem przeplatającą się biedę z bogactwem, młodych ludzi w ciuchach zachodnich firm kontra małe dzieci wąchające klej w bramach kamienic.
Komunikacja w Macedonii jest rozwinięta dobrze jest sporo busów, autobusów, połączenia kolejowe również spełniają swoją rolę choć są dużo wolniejsze niż busy to mają do zaoferowania piękne widoki.
W Albanii w mieście którym byłem (Pogradec) na dworcu (o i le można nazwać kawałek parkingu bez żadnych informacji dworcem) stoją busy jeżdżące we wszystkich kierunkach, nie ma stałego rozkładu, bus rusza w momencie kiedy uzbiera się odpowiednia ilość osób. Kierowcy sami wychwycą wzorkiem turystę oferując mu przejazd swoim busem ewentualnie powiedzą który jego kolega jedzie w naszym kierunku.
Ludzi w obu krajach są bardzo przyjaźni oraz pomocni np. w Albanii podczas gdy szedłem wzdłuż jeziora dwukrotnie zatrzymały się samochody oferując mi podwózkę;)

A co do mnie, to na pewno jeszcze tam wrócę dokończyć moją podróż koleją która jest moim ulubionym środkiem transportu, a co najważniejsze jest w tych krajach tania i oferuje w zamian piękne widoki za oknem

Dodaj Komentarz

Komentarze (3)

marios 25 stycznia 2016 12:35 Odpowiedz
bardzo fajna relacja, taka prawdziwa bez cukrowania:)
mathew77 5 lutego 2016 13:11 Odpowiedz
Super relacja - wybieram sie do Macedonii i spodobała mi sie twoja relacja. Hostel w Skopje zabookowalem wczesniej taki sam, nie wiedzac, ze polecasz :) Fajnie napisane i super sie czyta. Pozdrawiam.
krystoferson112 6 lutego 2016 10:28 Odpowiedz
Byłem w Macedonii w październiku zeszłego roku, w tym w Skopje, fajnie oglądać te same miejsca gdzie byłem i ja. Ja również uwielbiam podróże koleją, dworce itp i piwo! Więc czytałem z zapartym tchem. Fajnie.